Nie reagujesz-akceptujesz: jego biznes niespodziewanie się zakończył
Od pewnego czasu w rejonie parkingu przy ul. Jasnej w Gliwicach kierowcy odkrywali nagłą awarię – spadek ciśnienia w kole, czyli tzw. kapcia. Sprawa niby błaha, więc nikt nie zgłaszał jej policji czy straży miejskiej. Jak duży kłopot sprawia jednak brak ciśnienia w kołach, mogą powiedzieć ci, którzy np. zwolnili się z pracy, by szybko załatwić coś w urzędzie. Wieść dotarła do urzędników i to dzięki ich czujności wyjaśniono przyczynę zjawiska.
Chcąca zachować anonimowość osoba spostrzegła na parkingu podejrzanego mężczyznę z reklamówką. Człowiek ten kręcił się przy autach petentów. Chwila obserwacji wystarczyła, aby podejrzenie się potwierdziło: mężczyzna manipulował przy kołach zaparkowanej skody. Powiadomiona o podejrzanym osobniku ochrona budynku podjęła interwencję i szybko dokonała ujęcia. Wezwano straż miejską, która przejęła zatrzymanego.
Jak się okazało, gliwiczanin wpadł na pomysł biznesu, polegającego na... odpłatnej pomocy przy usuwaniu przyczyn nagłej utraty ciśnienia w ogumieniu (!). Posiadał przy sobie kluczyk do wykręcania zaworków wentyla, którym właśnie operował przy skodzie.
Właściciel skody poradził sobie we własnym zakresie i dopompował koła. Jednak zdarzały się osoby, które, nie wiedząc, że skradziono im wewnętrzne zaworki, korzystały z usług sprawcy. Dodajmy, że „sprytny” biznesmen pozostawiał zakręcone nakładki wentyli, co wprowadzało właścicieli aut w błąd.
I tak zatrzymany 45-letni „przedsiębiorca” dostał się w krąg osób będących w zainteresowaniu i bazach stróżów prawa.
Powyższy przykład obrazuje, że są sprawy z pozoru błahe, a jednak uciążliwe, na które jako społeczeństwo nie powinniśmy się godzić. A spostrzegawczej urzędniczce należą się podziękowania. Kierowców zaś tym przykładem przestrzegamy.