Walka z drogową „wolną amerykanką”
Niektórym kierowcom przypominamy: istnieje Kodeks drogowy, a precyzyjniej, ustawa z 20 czerwca 1997 r. – Prawo o ruchu drogowym. Każdy korzystający z dróg w naszym kraju musi stosować się do zawartych tam przepisów, w przeciwnym razie zapanuje chaos oraz prawo silniejszego. Nie ma dnia, by gliwiccy policjanci nie zatrzymywali kierowców łamiących zasady w rażący sposób. Przykłady z wczoraj: kierowca dostawczaka przewoził wielkogabarytową blachę, która wystawała poza obrys pojazdu nie będąc prawidłowo oznakowana, a miłośnik rajdów podróżował ulicami niezarejestrowanym, do tego rozklekotanym wrakiem.
W Pyskowicach, na drodze krajowej nr 94, patrol drogówki spostrzegł... „mobilną skocznię narciarską”. Gdy podjechał bliżej, okazało się, że ulicą poruszał się samochód dostawczy marki Volkswagen, załadowany ponadgabarytową blachą. Został ukarany 150 złotowym mandatem za brak prawidłowego oznaczenia ładunku wystającego poza obrys burty. Kierujący na miejcu poprawił niedociagnięcie prawne i mógł kontynuować jazdę.
Tego samego dnia inny patrol, jadący ul. Kujawską w Gliwicach nieoznakowanym radiowozem, spostrzegł samochód dostawczy wysyłający żółte światło błyskowe. Za nim zaś jechało coś, co tylko przypominało samochód. W chwili zejścia z taśmy produkcyjnej był to volkswagen, jednak jadący po drodze pojazd był już wrakiem, biorącym udział w wyścigach na terenie giełdy samochodowej. Holowany bolid nie posiadał tablic rejestracyjnych, a jego stan wskazywał wyraźnie: nie można nim jeździć po drogach publicznych!
Kierowcy obu pojazdów przyznali, że holowanie wynikało z chęci oszczędzenia środków na wynajem lawety. Jak sami stwierdzili: „niestety”, na ich trasie pojawiła się policja...
Holowanie było przeprowadzone w sposób nieodpowiadający wymaganiom ustawy Prawo o ruchu drogowym. Kierowca holowanego volkswagena nie miał przy sobie prawa jazdy, a jego „samochód” nie posiadał m.in. zderzaków, reflektorów, w wielu miejscach miał zdeformowane nadwozie – znajdowały się tam ostre i wystające krawędzie, zdemontowane zostały poduszki powietrzne, a układy mające wpływać na bezpieczeństwo posiadały niedopuszczalne usterki. Pojazd wydawał niepokojące dźwięki, zaś szyby i karoserię miał pokryte „pracami plastycznymi”.
Panowie, którzy prowadzili wspomniany konwój, bardzo kulturalnie przyznali, że zaryzykowali, bo trasa miała być krótka, biorą jednak na siebie odpowiedzialność i przyjmują nałożone kary.
W czasie prowadzonej kontroli mężczyźni sprawnie załatwili sobie dalszy transport w postaci lawety. Kiedy zaś dowiedzieli się, jaką maksymalnie karę mogliby otrzymać, zrozumieli, że wynajęcie lawety to spora oszczędność... Tym razem policjanci zastosowali dolny zakres widełek taryfikatora.
Dodajmy, że prawidłowo zorganizowane, poza drogami publicznymi, wyścigi są dobrą inicjatywą, pozwalającą miłośnikom motoryzacji wypróbować swoje zdolności, a przy okazji zdobyć większe umiejętności kierowania, co procentuje podczas normalnej jazdy po drogach publicznych. Przestrzegamy jednak przez podejmowaniem ryzyka i łamaniem przepisów.
Zostawiamy z refleksją: co by było, gdyby doszło do wypadku? Kto poniósłby koszty z tym związane?