Oszuści atakują nową „legendą”
Wczoraj około godziny 14.00 w mieszkaniu 82-letniej gliwiczanki zadzwonił telefon stacjonarny. Męski głos przedstawił się jako lekarz, kontaktujący się w sprawie ciężko chorego syna kobiety, zakażonego rzekomo wirusem COVID. Dla wzmocnienia przekazu w tle słychać było głos duszącego się „syna”, proszącego o ratunek i słuchanie „lekarza”.
Rzekomy lekarz podał swoje nazwisko, wymienił nawet nazwę gliwickiego szpitala. Pilnie potrzebna była ogromna kwota, bo aż 80 tys. zł, na cudowny lek. Fałszywy medyk podał wszelkie
instrukcje bezpiecznego przekazania gotówki, bo, jak twierdził, kobieta też mogła być zakażona.
Wkrótce zadzwonił kolejny mężczyzna, tym razem pacjent z sali, na której miał przebywać syn gliwiczanki. Słabym głosem uprawdopodobnił grozę sytuacji, podpowiadając, że pieniądze na „cudowne lekarstwo” są jedynym ratunkiem. Starsza pani zebrała oszczędności w kwocie 13 tysięcy złotych i, jak się domyślamy, przekazała posłańcowi. Dopiero wtedy zadzwoniła do swoich dzieci i… dowiedziała się, że padła ofiarą oszustwa.
Opisujemy tę sytuację, by uzmysłowić młodym: musicie jak mantrę powtarzać seniorom, że oszuści dzwonią i wymyślają różne metody wyłudzania pieniędzy.
Powtarzamy: jeśli rodzice, dziadkowie mają telefon stacjonarny, to znajdują się w szczególnej grupie ryzyka. W 99 procentach oszustw to właśnie pod te stare numery telefonów dzwonią grupy przestępcze.
Podpowiadamy aby informować babcie i dziadków, że jeśli zadzwoni ktoś kogo się nie spodziewali, przykładowo - policjant, lekarz, bankowiec, prokurator, listonosz – to w pierwszych słowach przekaże im „straszną wiadomość” - muszą być na to przygotowani! Koniecznie mają się rozłączyć i natychmiast zadzwonić do swoich dzieci lub wnuków.